„Ja nic nie tworzę nowego…” – skromnie twierdził Stanisław Moniuszko. Tych, którzy choć odrobinę poznali Moniuszkowskie dzieła i choć trochę poczytali o osobie kompozytora dobrze wiedzą, że trudno spodziewać się po nim innych słów oceny własnej twórczości. Życie  Moniuszki, jego światopogląd i artystyczna misja – to wszystko wiązało się w jednorodną i nierozerwalną całość, której po pierwsze i ostatnie, na imię było: pracowitość i skromność, by nie rzec – pokora. Innego zdania niż sam kompozytor są na szczęście zarówno muzykolodzy, jak i melomani. I zdecydowanie nie są to tylko ich kurtuazyjne deklaracje (bo innych przecież – jak potocznie sądzimy – składać w Roku Moniuszkowskim nie wypada). Jedni i drudzy dzieła Stanisława Moniuszki słusznie postrzegają jako twórczość kompozytorską najwyższych lotów. Tyczy to w równym stopniu twórczości dramatycznej, z operową na czele (nie bez powodu wszak nazwany został Moniuszko ojcem polskiej opery narodowej), co twórczości pieśniowej czy kantatowej. W każdej z nich jest Moniuszko przynajmniej równy ówczesnym sobie twórcom muzycznej Europy zachodniej, a i po dzień dzisiejszy stanowi wzór i inspirację dla wielu naprawdę wybitnych twórców. Jeśli w czymś odbiega, to chyba tylko w jednym – w skali popularności, o którą sam ani tak naprawdę chciał, ani potrafił zabiegać… Z tego też pewnie powodu wciąż jakoby (absolutnie niezasłużenie!) pozostaje twórcą „drugiego rzędu”. A przecież z całą pewnością BYŁ „dotknięty iskrą geniuszu”. JEST dotknięta tą iskrą praktycznie cała spuścizna muzyczna po Stanisławie  Moniuszce.

I po tym przydługim acz koniecznym wstępie czas poinformować, że wszystko co wyżej udowodniliśmy na wczorajszym wernisażu. Oto bowiem od czwartkowego wieczora, czyli 14 marca, prezentujemy w Książnicy Płockiej wyjątkowo niezwyczajną wystawę pod tytułem „Stanisław Moniuszko. Dotknięty iskrą geniuszu”. Niezwyczajną, bo wyjątkowo bogatą merytorycznie i …chyba (jak słyszeliśmy) całkiem ładnie zaaranżowaną… Wspomnianą wartość merytoryczną osiągnęliśmy przede wszystkim dzięki zasobom naszych prestiżowych partnerów: Warszawskiego Towarzystwa Muzycznego im. Stanisława Moniuszki i Muzeum Teatralnego Teatru Wielkiego Opery Narodowej, którym kłaniamy się tu w serdecznym podziękowaniu. Równie serdecznie dziękujemy scenom operowym Warszawy, Bydgoszczy, Wrocławia… Dziękujemy artyście grafikowi Witoldowi Mysyrowiczowi i polsko-kanadyjskiej Fundacji  Niezależny Fundusz Kultury PolCanArt. Dziękujemy Towarzystwu Naukowemu Płockiemu i HZPiT „Dzieci Płocka” – wszyscy oni też widocznie wsparli nas w przygotowaniu ekspozycji.

Sam zaś wernisaż wyglądałby zupełnie inaczej, gdyby nie życzliwość  JE  Biskupa Diecezjalnego Płockiego i dyrekcji Muzeum Diecezjalnego w Płocku, z którego to szacownego muzeum przywędrowały do nas – tylko na ten jeden wyjątkowy wieczór – dwa obrazy pędzla malarza Jana Czesława Moniuszki, syna kompozytora. O wyjątkowości i ciekawej historii obu dzieł barwnie opowiedział gościom historyk sztuki, ks. Stefan Cegłowski, proboszcz parafii katedralnej.

A wracając do meritum wystawy, to koniecznie jeszcze dodać trzeba, że przy okazji wernisażu jego uczestnicy wiele dowiedzieli się o najmniej chyba powszechnie znanej, kantatowej twórczości Stanisław Moniuszki, bo o niej właśnie mówił muzykolog, ks. Andrzej Leleń. Przy takiej okazji jak wernisaż, nie mogło się też oczywiście obyć bez artystycznej prezentacji dzieł kompozytora. W scenerii wystawy, na jej dobry początek, wybrane pieśni i popularne arie operowe zaprezentował zebranym – i to jak! – bas Aleksander Czajkowski-Ładysz, któremu akompaniował Jarosław Domagała. Wrażeń tego wieczora nikomu z obecnych w Książnicy nie zabrakło.

Tę wystawę koniecznie musicie Państwo zobaczyć! Nie dlatego, że prezentowana jest przez nas i u nas, ale dlatego, że MONIUSZKO WIELKIM KOMPOZYTOREM BYŁ! I basta!

Ewa L. Matusiak

O Autorze

Podobne Posty