Pierwsze dwie książki napisał podczas pracy w banku. Gdy dziś wraca do swojej wczesnej twórczości, to wiele by w niej poprawił. Zdecydowanie dojrzał jako autor, szlifując styl, przechodząc od legend miejskich z elementami fantastycznymi do książek, w których zaklęta jest magia życia codziennego, zwykli ludzie, których otacza coś więcej niż rzeczywistość. Ma duże poczucie humoru, dystans do siebie, kocha książki od zawsze, czytał dużo także wtedy, gdy był łysym dresem stojącym z kolegami pod blokiem. Jakub Małecki, bo o nim mowa, był gościem Książnicy Płockiej.
Autor Dygotu, Śladów i Rdzy opowiadał o swoich książkach, o tym, że ważniejsze są dla niego uczucia, które targają bohaterami, niż sama historia, w której są zanurzeni. A w ogóle, to jego praca polega na pisaniu, a potem bezlitosnym skracaniu, wycinaniu i wyrzucaniu zbędnej treści, każdego niepotrzebnego słowa. Czasami, gdy czyta słabszą książkę, np. tłumacząc na zlecenie, uczy się, czego nie powinien zrobić w swojej, jakich błędów nie popełniać. A najbardziej boi się takiej chwili, gdy nie będzie chciał wyrzucić do kosza książki, którą uzna za słabą, ale skusi go obietnica profitów czy jakieś inne zobowiązania.
Zanim zasiądzie do pisania, już wszystko wie, ma rozpisane zdarzenia i bohaterów. Czasem impulsem do napisania książki jest coś nieoczekiwanego, intrygującego. W przypadku Nauki latania, nowej powieści, która ukaże się prawdopodobnie jesienią, impulsem było spotkanie w tramwaju człowieka z plecakiem pełnym nadmuchanych balonów.
Czym jest dla Jakuba Małeckiego pisanie książek? Spełnieniem marzeń człowieka, który od zawsze uwielbiał czytać, do dziś czuje dziecięcą radość na wieść, że ulubiony autor wydaje książkę. W jego przypadku zaś najprzyjemniejszy, najbardziej fascynujący jest ten moment, gdy dopiero wymyśla książkę, bohaterów, fabułę, układa sceny. A potem już tylko pisanie, wycinanie, wyrzucanie…
Renata Kraszewska