Nie ma jak na flisie!

Dania pierwsze Kuchni Literackiej w Roku Rzeki Wisły już za nami. I choć ze względu na niełaskawą aurę nie odbyły się – jak planowaliśmy i zapowiadaliśmy – w bibliotecznym ogrodzie, to wcale nie straciły przez to na atrakcyjności. W Sali Kolumnowej też „popłynęła” Wisła i nawet można było rozstawić nad nią wędki. Nic to, że trudniej było nimi dobrze się zamachnąć – na haczyk i tak coś tam się złapało! Dobrze już naszej publiczności znane wykonawczynie z Teatru Remedium przy Stowarzyszeniu Uniwersytetu Trzeciego Wieku w Płocku nie zawiodły, co dla stałych bywalców naszego cyklu jest w końcu oczywiste! Zaserwowały nam tym razem pokaźną michę wiedzy flisacko-orylskiej, dobrze przyprawioną przypisanym tej braci folklorem: słownictwem, opowieścią o obyczajach i charakterystycznymi przyśpiewkami – bo to na tratwie z grajkiem raźniej i weselej…  Nic zatem dziwnego, że cała prezentacja często przerywana była całkowicie zasłużonymi brawami! Niedosyt (planowany i pożądany) pojawił się dopiero przy opowieściach kulinarnych – wszak nawet najbardziej zmysłowo przedstawiony przepis nie zastąpi kosztowanej potrawy. Ślinka nam ciekła, gdy przyszło do opisu choćby chrupackiego chleba flisackim smalcem kraszonego czy wysokokalorycznych, jak wszystko co pyszne, ciasteczek chrupaczkami zwanych. Padło jednak zapewnienie, że chleba owego z tym charakterystycznym smalcem na pewno w Roku Rzeki Wisły skosztujemy! Przecież repeta wiślanej Kuchni Literackiej odbędzie się we wrześniu i wtedy zmaterializują nam się jej Dania wtóre… Chyba WARTO poczekać i ponownie do nas się wybrać, do czego już dziś nakłaniamy, przekonani strofami Sebastiana Klonowica, że kiedy już flis zasmakuje komu, Już się… nie zastoi w domu.

Ewa L. Matusiak

O Autorze

Podobne Posty