Te słowa przeczytaliśmy we wstępie do promowanych 1 grudnia w Książnicy Płockiej wspomnień o Marii Zarębińskiej, te słowa powtórzyła na spotkaniu Jej córka – Maria Broniewska-Pijanowska.
Marię Zarębińską kojarzy się chyba przede wszystkim jako wielką miłość Władysława Broniewskiego. Wspomnienia o niej – aż wstyd przyznać – przywoływano dotąd głównie w tym jednym kontekście – „żony Wielkiego Poety”. A przecież mogłaby (i powinna!) zaistnieć w naszej pamięci również jako postać sama w sobie. Była wszak nie tylko rozpalającą męskie serca i namiętności, piękną kobietą… Była aktorką, która mogła wejść do historii polskiego teatru jako najjaśniejsza gwiazda – gdyby tylko chciała, gdyby nie wojna, gdyby nie przedwczesna śmierć…
Mogła też, jak się okazało, zająć poczesne miejsce w świecie literackim. Jej „Opowiadania oświęcimskie” były zapowiedzią niekwestionowanego talentu, wielkiej wyobraźni i wrażliwości pisarskiej, oryginalności i odwagi w osobistym postrzeganiu świata. Była wreszcie PIĘKNYM i SZLACHETNYM CZŁOWIEKIEM, empatycznym i czułym na krzywdy i potrzeby innych. Nie dostała szansy od losu, by rozwinąć i spożytkować wszystkie swoje talenty i zalety, wprowadzać w dorosłość córki – Majkę i rodzoną córkę Broniewskiego, Ankę, cieszyć się wnukami czy towarzyszyć Poecie do jego dni ostatnich. Nieuleczalnie chora po obozowej gehennie, zmarła w pełni lata 1947 roku. Z dala od bliskich…
Ta publikacja, z krzyczącym w tytule numerem obozowym 44739, należała się Marii Zarębińskiej od dawna. Od dawna też potrzebę spisania wspomnień o matce miała jej córka… Jak ważne to było dla Marii Broniewskiej-Pijanowskiej, dostrzegliśmy podczas długiego, pełnego wzruszeń i refleksji wieczoru. I nie dziwi nas, tylko cieszy zapowiedź nieodległego dodruku publikacji, której nakład jest już na wyczerpaniu. A jeszcze bardziej cieszy zapowiedź, że jeśli dodruk, to uzupełniony o kolejne wspomnienia. Wierzymy, że premiera odbędzie się już wkrótce, i to właśnie w naszej Książnicy.
Ewa L. Matusiak